Bywa także chciało by się by to najlepsze stało się jeszcze lepsze. Taka pycha może doprowadzić do katastrof...
Stało się to tak ze chciałem podrasować gotowy już łuk który i tak sie świetnie zapowiadał. Podczas podginania ramienia w refleks usłyszałem cichutki trzask zwiastujący katastrofę.
Pojawiało się pęknięcie które zaprzepaściło prawie tydzień pracy nad łukiem
Uszkodzony łuk Wawelski połamałem w diabły i rzuciłem w kąt warsztatu
Kiedy to pewnego dnia zabrałem sie za porządki surowy gryf "spozierał" na mnie i wołał " nie wrzucaj mnie do pieca"
Ulitowałem się od połamanego łuku odciąłem gryf i część ze środka
i wykonałem na tych kawałkach rzeźbienia zaczerpnięte z okresu wczesnego średniowiecza
przy majdanie owiniętym skórą wydłubałem motyw z drewnianego talerza z Wrocławia
na gryfie natomiast pojawiała się plecionka znana w całej słowiańszczyźnie
Te dwa kawałki służą mi jako wzorniki dla zobrazowania budowy łuku. Tu widać różnicę przekrojów poprzecznych w majdanie i przy gryfach
Na zbliżeniach detali widać jak ciężko się rzeźbi w drewnie jesionowym
Zrobiłem zdjęcia tak by na każdym słońce padało z innej strony snycerki by ukazać dynamizm słowiańskich plecionek
No i nie mogłem sie oprzeć by nie zrobić zdjęcia tego sęka na desce która służyła mi za tło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz